Mam na imię Renata, urodziłam się 10 maja 1973 roku, jestem osobą niepełnosprawną, mieszkam w Bestwince, ok.Bielsko-Biała. Choruję na zanik mięśni. Od stycznia 2007r. jestem pod respiratorem. Moje życie toczy się w jednym pokoju. 19 kwietnia 2009 o godz.12 Bóg połączył mnie i Kochanego Roberta w Sakramencie Małżeństwa:-)
wtorek, 25 lipca 2017
Hhm... powrót do bloga...2017-07-18 12:15
Witam serdecznie po bardzo długiej przerwie:) Ostatnio zaczęłam wracać do mojego bloga, czytać wpisy i powiem szczerze że pojawiły się łzy wzruszenia... Kiedyś pamiętam chciałam go usunąć, a teraz się cieszę że tego nie zrobiłam. Nie wiem o czym pisać po takiej przerwie... Dzisiaj Grażynka by miała 49 lat, czasem nie mogę uwierzyć Ile to już lat minęło od jej śmierci, było to dokładnie 3 grudnia 1986 roku. Pamiętam ten dzień jak dziś... Czasem się zastanawiam czemu musiała odejść w tak młodym wieku 18 lat, ale myślę że Bóg miał w tym swój plan, zawsze twierdzę że Grażynka się nami opiekuje z nieba, razem z Basią, zmarłą malutką siostrą Robercia czuwają nad nami:) naprawdę wierzę że tak jest... One tam za pozwoleniem Pana Boga sprawiły że moje i Roberta drogi się spotkały, naprawdę często tak mówimy z moim mężusiem, bo tak czujemy, coś w tym jest:) Grażynko i Basiu, proszę opiekujcie się nami:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zawierzenie Bogu we wszystkim
W naszych bolesnych doświadczeniach, w cierpieniu, we wszystkich tych trudach naszego codziennego życia, kiedy wydaje nam się, że gorzej już...
-
Czasem myślę, czemu Bóg dopuszcza tyle cierpienia i chyba mam odpowiedź... Z Dzienniczka św. s. Faustyny 153 W pewnym dniu ujrzałam dwie d...
-
Internet to moje okno na świat, dużo czytam, kontaktuje się ze znajomymi, ale czasem już mam dosyć, wyłączam komputer i chcę pobyć w ciszy, ...
-
Bardzo się cieszę, bo w tym roku znów ks. Damian Koryciński poprosił mnie o poprowadzenie grupy pielgrzymów duchowych, pielgrzymka odbędzie ...
Ja też w to wierzę, Reniu. W październiku zmarł synek moich znajomych - zasnął snem wiecznym w łonie mamy. Uczestnictwo w jego pogrzebie to było najsmutniejsza rzecz, jaką przeżyłam - mała, biała trumienka, i koszmarnie dżdżysta pogoda. Czekając na uroczystość zmarłam do kości...a później długo nie mogłam wyleczyć serca ze smutku. To była późna ciąża (koleżanka jest osobą w średnim wieku), przez niektórych krytykowana. Ja się cieszyłam. Dziś Romuś miałby 2 miesiące...zawsze, kiedy chodzę na jego grób, mówię do niego: "nawet nie wiesz, jakby Cię ciocia kochała, gdybyś tu z nami był fizycznie". A on niezmiennie czyni w moim życiu małe, wielkie, i te średnie cuda. Jestem pewna, że się mną opiekuje, bo wie, że ja tak bardzo chciałam go kochać....tak po prostu, tylko dlatego, że był. Czasem takie Anioły są właśnie po to zesłane na ziemię - żeby pokazać nam, co to znaczy i jak należy kochać. Wy to z Robertem wiecie aż za dobrze, a ja - może nigdy nie doświadczę. Tak czy inaczej: pisz, Reniu, bo wiem z doświadczenia, że nie ma nic lepszego od układania myśli i przelewania ich na papier/szklany ekran - to jedna z najskuteczniejszych terapii pod słońcem. Będę Twoja stałą czytelniczką.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to pierwszy komentarz na moim odnowionym blogu...:) BARDZO DZIĘKUJĘ za każde słowo:)
Usuń